Total Pageviews

Thursday, October 16, 2008

"Derwisz": 14

Panna Kieżunówna opisała wypadki tak, jak je widziała własnymi oczyma. Wskazała miejsca, gdzie polegli nasi, gdzie Komendant, gdzie zginął „Jur”. „Grób” oddał pierwsze strzały z ganku. Potem na prawo i lewo. W odl. 30 kroków stała stodoła. Drzwi jej i ściany posiekane były, jak sito, kulami z empi. Stał odkryty, mógł strzelać dalej. „Marek”, ukryty za spichrzem, podrzucał mu magazynki. Zszedł z pozycji, gdy sam dostał. Przypuszczano, że kula przybyła od tyłu, od strony lasu”.
„Marek” wiedział, że w Grużewie są odpowiednie zastrzyki. Komendant odzyskiwał chwilami przytomność. „Zdechnę – mówił, dajcie zastrzyk”. „Marek” winien był posłać gońców po nie i udać się w tym kierunku. Mógł prowadzić pod Niemenczyn i tam wezwać pomoc lekarską. Powinien był wytężyć wszystkie siły, by ratować rannych kolegów. Upłynęło wiele godzin, zanim ranni w końcu spłynęli krwią. Może osiem, może dziesięć?!
Od siostry „Wandy”, mógłbym uzyskać więcej szczegółów o wypadkach w „R”. Jako sanitariuszka, była ona przedtem w brygadzie rotmistrza „Łupaszki”. Była siostrą partyzanta „Kaktusa”.
Wychodziłem w teren szukać „Wandy”, lecz oddziału na tych miejscach, już nie zastałem. Oddział poprowadził dalej „Kujawiak”, nazywany także „Bródką”. Niebawem w okolicach Oszmiany, chłopcy zostali rozgromieni. Siostra „Wanda” – eskortowana do więzienia w Wilnie – zbiegła w drodze. Podobno, ucierpiała. Potem skrywała się w Grodnie. Gdzież jest obecnie? Na miejscu, w więzieniu, na zesłaniu, czy w Polsce?
„Dusia” opuściła oddział na dwa dni przed katastrofą. Rodzice odwołali ją, ze względu na zagrożenie ich samych.
W parę lat później, spotkałem „Marka” w Toruniu. Z tamtych, emocjonujących wydarzeń, nic mu już nie pozostało w pamięci. Wówczas, strach sparaliżował mu serce. W pewnym momencie, mówi: „zawróciłem konia za podszeptem instynktu, przestrzegającego mnie przed nieszczęściem, jak będę kierować się w uprzednio obranym kierunku”.

No comments: