Total Pageviews

Friday, October 17, 2008

"Derwisz": 1

1939. Koniec roku akademickiego w Wyższej Szkole Dziennikarskiej. Po krótkim pobycie w Wilnie - w połowie sierpnia 39-go - Serż udał się na ćwiczenia wojskowe do Postaw. Stamtąd 23-ci pułk ułanów udał się na front. Pozostawione bez opieki koszary, zostały splądrowane przez okoliczny motłoch. Rozgrabiono mienie państwowe oraz pozostawione przez żołnierzy, prywatne. Było wielu, którzy korzystali z fortuny, która im się uśmiechnęła i myśleli, że tak byczo będzie już zawsze. Będą mogli odtąd bezkarnie grabić cudze mienie.
Pułk walczy ze Szwabami w Kieleckiem. Wielu ułanów zabitych. Nie było żadnej szarży ułańskiej na czołgi. W sytuacji bez wyjścia, pułk rozwiązano. Nagie piersi żołnierzy zetknęły się z pancernymi hordami. Tak wypomadowana „elita” przygotowała Kraj do obrony przed zaborcami. Dowódca pułku zamierzał popełnić samobójstwo. Otoczyli go wierni oficerowie i powstrzymali od tego kroku. Ułanom polecono rozproszyć się. Część udała się na Węgry, reszta w kierunku domów. Serż dotarł do Warszawy. Niestety, stolica - po bohaterskiej obronie – już skapitulowała. Wyrusza więc w Poznańskie, na Kutno. Wpada na patrol niemiecki. Obóz. Ucieczka. Ponownie pojmany, gdy lokalna ludność pochodzenia niemieckiego, zadenuncjowała go. Chciano rozstrzelać. W końcu żandarmi zawieźli go motocyklem do Kutna. Znowuż obóz. Zwiał już nazajutrz. Dotarł do Koła. Mieszkała tam koleżanka, Anita, ze szkoły dziennikarskiej w Warszawie. Posłał miejscowego chłopaka do niej. Niebawem przypłynęła łódką. Po kilku dniach rodzina jej załatwiła Serżowi u Niemców przepustkę oraz wyposażyła w cywilne ubranie. Udał się do Wilna.
W listopadzie 39 Serż wybrał się do Warszawy po zakupy. Wracał przez Kieny (stacja graniczna między Litwą, a Białorusią). Towar Litwini skonfiskowali. Mimo to, ponownie wyprawia się do Warszawy z kolegą Tomasiewiczem. Tym razem NKWD zepsuło wypad w drodze powrotnej z Igorem Krzyżanowskim, Ireną Kościałkowską i Basią Dauter.
Drugi syn, Marian, także wybrał się w połowie grudnia 39 do Warszawy. Zatęsknił za koleżanką z Akademii Sztuk Pięknych. (Marian był w pracowni prof. Kotarbińskiego, a następnie prof. Prószkowskiego. W konkursie na zakończenie roku akademickiego, zdobył I-szą nagrodę za szkic „Uliczni akrobaci”. Pochlebna prasa, fotografia w „Arkadach”). Rok 1940. Zima, niezbyt surowa. Zamieszkałem w Oranach. Żona - z najmłodszym synem, Przemysławem - pozostała w Wilnie. Ani Serż, ani Marian, nie wracali. Żadnych wiadomości o synach. Dopiero w marcu 40-go, otrzymaliśmy całą paczkę listów Mariana – nadanych w styczniu – ze stemplami Grodna. Zatrzymał się tam z narzeczoną i jej bratem. Prosił nas o pomoc w uzyskaniu dokumentów na przekroczenie granicy. Podał też dla nas bardzo istotną wiadomość. Jeszcze w drodze do Warszawy – w Lidzie – dowiedział się, że Serż w towarzystwie dwóch pań odjechał z Grodna 5-go stycznia na Mołodeczno. Zrozumieliśmy. Wpadli w szpony NKWD. Serż dotarł w końcu do Wilna, dwa lata później. Otrzymaliśmy wreszcie list od Mariana. Są w obozie koncentracyjnym w tajdze archangielskiej. Inga, jego żona, zachorowała z rozpaczy. Baraki zawszone. Brak wody. Mrozy, głód, choroby – powszechny szkorbut. Robert - ich synek urodzony w obozie - prawie goły.
Na Litwie rządzi obecnie komunista, Paleckis. Z Litwy nie można było wysyłać paczek adresowanych na łagry. Korespondencję utrzymywano do czerwca 41-go. Wysyłaliśmy więc paczki z Białorusi, z Kieny. Przez granicę litewsko-białoruską przemycali mnie – za opłatą - okoliczni chłopi. Otrzymywałem też nocleg. Należało następnie dotrzeć z paczkami do osiedla przy stacji Gudogaj. Wolno było wysłać jedną paczkę, na jedno imię. Drugą adresowałem na Ingę. Maksimum 8 kg każda. Od października 40-go, do stycznia 41-go, Sowieci nie dostarczyli żadnej paczki wysłanej Marianowi. Ostatnią wysłałem 2-go maja 41-go. Marian karczuje – z wdową, panią Kownacką – poletko pod uprawę ziemniaków i warzyw. Pani Kownacka – anioł – miała swoją kozę, przeznaczała szklankę mleka dla Roberta. Olbrzymim zbawieniem dla uwięzionych było 100 rubli, które posłała Marianowi Nata Wojtkiewiczówna. Nata, wraz z koleżanką, zostały później zatrzymane przy przekraczaniu granicy. Były sądzone na miejscu, przez pograniczne straże niemieckie. Była zima. Musiały wykopać sobie dół. Dziewczyny - rozebrane do koszul - ustawione obok siebie nad grobem, rozstrzelano. Świadek – Polak - na prośbę Naty, przekazał wiadomość jej rodzicom do Wilna. Matka Naty, bardzo inteligentna i sympatyczna Rosjanka, dostała obłędu. Otwierała lufcik i wołał Natkę. Wkrótce zmarła.

No comments: